
Tekst ten powstał w wyniku moich obserwacji rozmów, prowadzonych na wielu grupach dyskusyjnych, których przedmiotem rozważań była „Boska Moc” i jej przejawianie.
Przy okazji tychże dyskusji okazało się, że wielu ludzi uważa, że „za takie umiejętności drogo się płaci”, koniec końców, że są one kolejnym elementem „handlu wymiennego” na poziomie energii. Czy aby na pewno? Na to pytanie postaram się odpowiedzieć w poniższym tekście. Może on być jednak nieco chaotyczny, za co z góry przeprasza, ponieważ stanowi lekko zmodyfikowaną tylko treść listu, który wysłałem na jedną z owych grup dyskusyjnych.
Od pewnego czasu obserwuję jak zręcznie zostaliśmy wymanewrowani w świadomości, poprzez zastąpienie praw Boskich, ich „podróbkami” oraz fałszywymi uzasadnieniami/doróbkami. Owe podróbki i zniekształcenia są obecnie nie tylko w religiach – to by było małe piwo – one są uznawane za podstawy naszej wiedzy – także tej ezoterycznej (!) o rzeczywistości. Są dosłownie na każdym kroku i ludzie w tym pływają. Także pracujący nad sobą ezoterycty, są ofiarami dezinformacji, gdy pośród prawdy dostają zręcznie wplecione, a strategicznie ważne, elementy, które są nieprawdą. Łatwo to łyka praktycznie każdy.
Jedną z takich rzeczy jest dostatek i możliwości kreacji, przejawiania Boskich mocy.
W powszechnym mniemaniu, nawet wśród bardzo „uduchowionych” ludzi o dużej moralności – uważa się, że za to, co się otrzymuje (od Boga), trzeba zapłacić w ten czy inny sposób – zazwyczaj przeciwstawny, czyli przykry. W ten sposób rzadko się chce wielkich rzeczy, bo uważa się powszechnie, że za nie jest wielka cena.
Uzasadnia się to różnymi rzeczami o wymianie energii, zachowaniu jakiejś tam równowagi, tylko zapomina, że po pierwsze to dualizmu nie stworzył Bóg sam z siebie, tylko MY się do tego przyczyniliśmy w głównej mierze, po drugie Bóg z kim ma się wymieniać tą energię? On TWORZY po prostu, a my jesteśmy jego mikro kopiami, choć jednocześnie nim samym po prostu (i tu kłania się, czy mamy tego świadomość, bo mamy zazwyczaj o tym wiedze ale nie świadomość – ja też to wiem ale nie materializuję jeszcze przedmiotów, bo brak mi świadomości, ta nie jest tożsama z wiedzą o tym zjawisku).
Jednym z prostszych na to przykładów w ezoteryce jest posługiwanie się energią do weźmy na ten przykład leczenia. Uważa się często ze albo przekazujemy swoją energię (owszem można, jak się nie ma połączenia z Bogiem to efekty będą jak opisze) i wówczas robi się to kosztem siebie.
Innym „mądrzejszym” narzędziem jest Reiki – tu odwołujemy się już do bliżej nie określonego, wielkiego zbiornika tej energii, która może nawet uznajemy jest nieograniczona, więc ją przekazujemy przez siebie. Tu jednak znowu i nadal pozostaje w nas ta świadomość, że aby dać, musimy skądś ją BRAĆ.
Czy widzicie już, o co chodzi? Rzadko się zdarzają jednostki o świadomości, która pozwala im wiedzieć, że są w stanie TWORZYĆ na życzenie, bez konieczności zabierania skądś.
Tak więc naturą naszą – Boską (jako integralnych części Boga) – nie jest tworzenie i oddziaływanie w zamian za coś. Tylko tworzenie i wyrażanie siebie/mocy kreacji/działania z samego z siebie.
Naturą Boga w nas, nie jest stworzenie dajmy na to chleba – biorąc go z czegoś (poza wcześniejszym wytworzeniem go w swoim umyśle, jak Bóg „wymyślił” świat) – bo myślenie ze musimy go wziąć z czegoś (innych składników, które gdzieś komuś trzeba zabrać) jest przejawem myślenia stworzonego przez istoty, które oddzieliły się od świadomości Boga, na tyle, że zaczęły tworzyć systemy wzajemnego pasożytnictwa, gdzie owszem – zawsze coś za coś i ciągle komuś brakuje.
Bóg sam z siebie tworzy, działa, nie jest ograniczony, a my jako jego ścisły przejaw, nie jesteśmy tak samo ograniczeni, a jedynie nasza świadomość tego faktu została zablokowana. Przez kogo? Można by dużo gadać ale nie obwiniajmy siebie czy kogoś, ważne by zdać sobie z tego sprawę i zacząć pracować nad jej odblokowaniem.
Czytam sobie teraz różne channelingi „świetlistych istot” – które wciąż lubię jako takie, ale powiem wam, że większość z nich – nawet tych, które są to niby aniołami, istotami daleko posuniętymi w ewolucji, ponoć także duchowej – to tak naprawdę nie chcące się przyznać do tego cywilizacje, które widzą, że na Ziemi zaczyna budzić się świadomość Boga i chcą mieć w tym swój udział, licząc, że sami coś zyskają, czy odkryją ? a, że wciąż mają świadomość istot bardziej lub mniej oddzielonych – przejawiając wzorce brzydko nazwane przezemnie pasożytniczymi – to pomagają nam, jednocześnie delikatnie sugerując, że my im to będziemy zawdzięczać, więc będziemy im coś z tego tytułu winni – zupełnie jakby znowu chodziło o to, że dla kogoś czegoś zabraknie.
Tak myślą istoty świetliste? Bez żartów.. Zrozumiałem więc, że jeśli ktoś świeci, ma skrzydła i emanuje nawet spora dozą Miłości to jeszcze nie znaczy, że jest na stadium duchowym, które wyprzedza nas takich, jakimi tu jesteśmy i rozważamy. Bo często te istoty wciąż są dalej w zrozumieniu ich połączenia z naturą Boga, niż my tu w tym ograniczonym świecie i Ziemskim grajdołku.
I to jest naprawdę niesamowite i mnie zadziwia ale i pokrzepia, bo widzę w człowieku niesamowitą siłę, która nie daje się zatrzymać, nie daje się zdusić, a ostatecznie odnajduje prawdę. Ona przez różne cywilizacje jest próbowana być kontrolowana, ale ostatecznie jej natura jak widać nie daje się zatrzymać.
Większość cywilizacji, które nam pomagają, owszem robi dobra robotę i jestem im za to wdzięczny – ba – oni wszyscy na swój sposób robią dobrą robotę, ale naprawdę, co do stopnia ich „Boskiej Świadomości” to często sporo im brakuje.
O ile jasne dla każdego od dawna jest, że sporo brakuje cywilizacjom, które postawiły na rozwój technologiczny, niszcząc swoja sferę duchową jak „Szaraki”, tak nie jest widzę jasne, że to samo się tyczy wielu cywilizacji „duchowych”, włączając w to te „świecące i wyrażające się z miłością i światłem”. Nie mam im tego za złe, ale warto sobie uświadomić jak to jest naprawdę.
Podsumowując i upraszczając, chcę przez to powiedzieć: Nie wierzcie na słowo żadnym przekazom nawet od samych najjaśniejszych aniołków. Jest w was – w każdym (choć nie w każdym tak samo uświadomiona, a przez to używana) taka część, która jest w stanie pomagać w odróżnianiu tego co jest prawdziwe i prawdą, a co nią nie jest. Zaufajcie sobie i swojemu sercu!
Wciąż jesteśmy w świecie dualizmu (a raczej w świecie gdzie większość istot preferuje taki tok myślenia), więc tu się tak bawimy sami z sobą w kotka i myszkę. Ciężko zademonstrować komuś pełnię, w świecie podziału – ale sęk w tym, że jest coś, co nam cały czas pokazuje drogę i czy zaczniemy dostrzegać to – zależy tylko od tego, czy skupimy na tym swoja uwagę (na dostrzeganiu tego), czy pozostawimy rozproszoną lub skupioną na czymś innym.
Czytam jedną za drugą książki, channelingi, różne relacje spotkań z różnymi istotami. Poznaje je, bo taka jest moja pasja i mam ku temu swoje powody. Jeszcze raz i ostatni podkreślę zatem: Nie chodzi o to żeby wrzucać ich do szufladki dobrzy czy źli. Jest wiele istot, naprawdę szlachetnych i godnych wielkiego szacunku, które autentycznie nam pomagają i nie należy zakładać od razu, że wszędzie czai się podstęp. Wiadomo jednak, że są też istoty, które mieszają bardziej lub mniej rozmyślnie (czasem nawet tylko dlatego, że myślą, że robią dobrze, choć tak wcale nie musi być) i cześć z nich udaje naszych przyjaciół, chociaż nimi nie jest. Dlatego apeluję – miejcie świadomość ? dopuście tą myśl – że wasz poziom duchowy może znacznie wyprzedzać wiele łączących się z wami istot (!!!) i pozostaje tylko kwestia czy sobie to uświadomicie i zaczniecie zachowywać się stosownie, stanowiąc o sobie i nie dając się wodzić za nos – czy też będziecie jak jakiś Budda z amnezją, biegać i udawać psa, bo ktoś powiedział wam, że jesteście psem i świetnie się w tej roli sprawdzicie.
Ja nie wątpię, że Budda umiałby być świetnym psem. Byłby świetnym psem! Ale sami wiecie, o co mi chodzi. Dostrzeżcie, kim jesteście i nie dajcie robić z siebie głupków – no chyba, że lubicie.:)
Jakub Qba Niegowski