Home Artykuły Potrzeba przynależności do grupy a nasza przyszłość
Potrzeba przynależności do grupy a nasza przyszłość
0

Potrzeba przynależności do grupy a nasza przyszłość

0

Jedną z najbardziej kluczowych potrzeb człowieka jest potrzeba przynależności grupowej.
Obserwując dzisiejsze społeczeństwo odnoszę wrażenie, że jednym z powodów braku poczucia sensu, celu i komfortu – jest brak zaspokojenia tej potrzeby adekwatnie do nowych czasów.

Kiedyś potrzebę przynależności zaspokajało się poprzez o wiele silniejsze niż dziś więzi rodzinne, poprzez więzi społeczności lokalnej a w końcu – ale tylko po części – przez więzi narodowe czy religijne. Dziś z różnych względów można śmiało stwierdzić, że wszystkie te aspekty tworzenia poczucia przynależności uległy znacznemu osłabieniu.

Żyjemy w kulturze indywidualizmu. Przynajmniej pozornie wszystko dookoła zachęca nas do odrywania swojego ja i budowy swojego ja (a jak to się robi i czy zawsze zdrowo to już temat na osobną dyskusję). Do tego dochodzi fakt, że jesteśmy zabiegani – nasza aktywność społeczna spychana jest na plan dalszy i zastępowania mechanicznym wykonywaniem obowiązków w pracy, w firmie, w miejscu gdzie po prostu wywiązujemy się z narzuconych i koniecznych zobowiązań mających nam zapewnić przetrwanie. To nie buduje prawdziwych głębokich relacji, które mogły by zaspokoić w pełni potrzebę przynależności.

Internet jest kolejnym czynnikiem tworzącym złudne wrażenie poprawy komunikacji. Widać to coraz bardziej na spotkaniach społecznych. Ludzie coraz bardziej zamknięci są w świecie swojego ja, a coraz trudniej przychodzą im otwarte interakcje na żywo. W internecie bowiem komunikacja zostaje spłycona i zubożona dając złudzenie, że jest szybka i pozornie wygodniejsza. Tymczasem czyni z ludzi społeczne kaleki jeśli się w niej zatracić.

Czy taki rozwój wypadków to nasza przyszłość? Jak daleko możemy się posunąć we wzajemnym odsunięciu i utracie głębokich więzi międzyludzkich?
Moim zdaniem nie za daleko, bo zwyczajnie ten stan jeśli się będzie dalej pogłębiał doprowadzi do katastrofy. Ten stan jest nienaturalny i wielu chciało by go zmienić ale… ale nie robią z tym nic bo nie czują się „na siłach”.
Wiecie jak to jest – kiedy nie czujemy się w czymś dobrzy i mamy wewnętrzne blokady, to sobie często tłumaczymy, że wcale tego nie potrzebujemy i nie mamy na to ochoty. Tymczasem wewnętrznie jesteśmy złamani i rozżaleni, jednak nie chcemy tego dopuścić do swojej myśli i udajemy przed samymi sobą.
Moim zdaniem tak jest właśnie dziś z potrzebą więzi i poczucia przynależności grupowej.

Oczywiście nie chodzi o to by tworzyć znów wzajemnie zwalczające się plemiona. Chodzi natomiast o to by odzyskać poczucie jedności i wzajemnego zaufania jako całość. Wyzwanie jest spore ale właściwie nie widzę innej opcji jak jego podjęcie.

Aby jednak nie wybiegać zbyt daleko w fantazjowanie o przyszłości skupmy się na tym co jest teraz i co możemy zrobić.
Jak budować poczucie przynależności i prawdziwą głęboką wieź grupową w najbardziej konstruktywnym i pozytywnym znaczeniu tego wyrażenia?
Na pewno nie da się tego zrobić przez samo zapisanie się do czegoś. Gdyby tak było, mieli byśmy dziś bardzo spełnione na tym polu społeczeństwo. Nie starczy jednak zapisać się do partii, kościoła, organizacji, zarejestrować się na forum – to jeszcze nie jest prawdziwa społeczność, która zadziałała by na nas zbawiennie na najgłębszym wewnętrznym poziomie.

Do budowy społeczności potrzebne jest wzajemnie poszanowanie, poczucie akceptacji, bezpieczeństwa i prawdziwe wzajemne zaufanie. A teraz policzcie sobie, tylko szczerze, ile jest w waszym życiu osób którym prawdziwe głęboko ufacie? Wiele osób nie ma nawet jednej takiej osoby. Ot właśnie doszliśmy dlaczego jako cywilizacja leżymy.

Boimy się być otwarci, bo mamy problemy sami ze sobą i nie chcemy jeszcze usłyszeć od kogoś słowa krytyki. Większość jednak naszych blokad i zahamowań w szczerej ekspresji wśród ludzi jest przez nas samych sztucznie sobie narzucona i przez nas samych zaakceptowana.

Zdarza mi się podczas moich podróży rozmawiając z ludźmi zacząć głośno mówić o sprawach o których większość by nie pomyślała powiedzieć otwarcie. Kłopoty w związkach? Osobista historia miłosna i jej rozpad? Nietypowe zapatrywania na świat? Zazwyczaj z jakiegoś powodu obawiamy się o tym powiedzieć w grupie, zwłaszcza obcych, przypadkowych osób – dlaczego?
Kiedy podejmuję takie rozmowy i widzę ze np spora grupa przy ognisku, czy w autobusie w którym rozmawiam nagle milknie i słucha mimo, że prowadzę prywatną rozmowę ze znajomym – to zupełnie mnie to nie rusza – ba – nawet myślę sobie wówczas, że dobrze, może coś dla siebie z tego wyciągnął. A co mnie obchodzi, że ktoś sobie coś tam pomyśli? Jakie to ma dla mnie znaczenie?

Na poziomie społeczności przyzwyczajono nas do trzymania gardy wysoko, bo ponoć człowiek człowiekowi wilkiem. W dzisiejszych czasach bardziej niż kiedykolwiek mamy potrzebę przynależności i prawdziwego bycia częścią jakiejś większej pozytywnej całości. Jeśli się na to otworzymy może się okazać, że jesteśmy tylko o krok od stworzenia czegoś naprawdę wspaniałego.

Społeczność buduje się stopniowo. Poznajemy się stopniowo, zaczynamy wzajemnie się rozumieć stopniowo etc. Ale otwarci możemy być po prostu i o wile śmielej się komunikować ze sobą niż obecnie. Nie mówię by zachowywać się nierozważanie, ale aby nauczyć się odróżniać rozsądną ostrożność od tej odruchowej gdy nie ma ona żadnego sensu i tylko nam przeszkadza.

Ze swojej strony zachęcam do tego żebyśmy to grono powiększali i dzielili się swoimi obserwacjami i doświadczeniem dzięki któremu coś odkryliśmy, zrozumieliśmy i możemy pomóc sobie wzajemnie na naszych ścieżkach.

Jakub Qba Niegowski

You cannot copy content of this page